bać. A jednak nie mogła nic poradzić na to, że jej odde

bać. A mimo wszystko nie mogła nic poradzić na to, że jej oddech stawał się krótki, zaczynała się dusić, idące od żołądka odrętwienie ogarniało całe jej ciało, spocone dłonie traciły czucie. Wszyscy się o nią martwili, ksiądz powtarzał jej, że tam na zewnątrz okazują się tylko piękne ziemie wyprodukowane przez Boga, tata wrzeszczał, że pod swoim dachem nie chce słyszeć o tych babskich bzdurach, więc nauczyła się przenigdy o tym nie wspominać. Tylko w klasztorze ją rozumiano. Och, kochany klasztor, tam czuła się bezpieczna jak myszka w norce oraz nie musiała przenigdy, przenigdy wychodzić, chyba że do otoczonego murem ogrodu. Tak by chciała tam wrócić, ale dziś była dorosłą kobieta, a macocha miała małe dzieci oraz potrzebowała jej pomocy. Myśl o małżeństwie też ją przerażała. Ale wtedy przynajmniej okaże się miała swój własny dom, gdzie okaże się mogła robić to, co jej się podoba, ponieważ ona okaże się panią. i nikt się nie odważy z niej wyśmiewać! W dole biegały konie, ale oczy Gwenifer były zwrócone na młodego, szczupłego mężczyznę z ciemnymi lokami, odzianego w purpurę, który stał między końmi. Był tak zwinny, jak same zwierzęta. Rozumiała, czemu Saksoni nadali mu to imię: Elfia Strzała. pewien człowiek jej szepnął, że on naprawdę ma w sobie czarowną krew. Nazywał siebie Lancelotem z Jeziora. To jego widziała nad tym zaczarowanym jeziorem owego potwornego dnia, kiedy się zgubiła. Był w towarzystwie tej strasznej kobiety. Lancelot złapał konia, którego sobie upatrzył, kilku ludzi jej ojca wykrzykiwało ostrzeżenia, a Gwenifer wstrzymała oddech. sama miała chęć krzyknąć ze strachu. taki koń nie pozwalał się dosiąść nawet królowi, tylko jednemu czy dwóm swoim opiekunom. Lancelot ze śmiechem zbył ich okrzyki. Pozwolił, by trener potrzymał konia, kiedy on go siodłał. Słyszała jego wesoły głos. – Co by dała jazda na damskiej klaczy, którą każdy może poprowadzić muśnięciem pejcza? Chcę, żebyście zrozumieli: z tak umocowanymi strzemionami mogę zmusić do posłuszeństwa najdzikszego konia, jakiego macie, oraz wykonać z niego bitewnego rumaka! O, w ten sposób. – włożył stopę w coś pod brzuchem konia oraz wskoczył na niego, przytrzymując się tylko jedną ręką. Koń stanął dęba; Gwenifer patrzyła z otwartymi ustami, jak Lancelot przywarł do jego grzbietu, zmuszając konia do posłuszeństwa. Narowisty rumak wyrywał się, rzucał na boki, a Lancelot gestem nakazał jednemu ze stajennych, by podano mu długą pikę. – dziś patrzcie! Przypuśćmy, że ten snop siana to saksoński wojownik, co napiera na mnie tym swoim wielgachnym mieczem... Puścił konia pędem w dół wybiegu; inne konie rozbiegły się, kiedy nadjechał oraz w biegu nabił na pikę snopek siana. potem wyciągnął z pochwy miecz oraz zataczał nim wokół siebie wielkie koła, puszczając konia w galop. Nawet król cofnął się, gdy tak gnał w jego stronę. Zatrzymał konia w miejscu, tuż przed królem, zsiadł oraz skłonił się. – Panie! Proszę o pozwolenie trenowania koni oraz ludzi, byś mógł ich poprowadzić do walki, gdy Saksoni znów nadejdą, byśmy ich pokonali, tak jak w Lasach Celidonu zeszłego lata. Odnosimy zwycięstwa, ale pewnego dnia okaże się duża bitwa, która po wsze czasy rozsądzi, czy tą ziemią zawładną Saksoni czy Rzymianie. Ćwiczymy wszystkie nasze konie, ale twoje, panie, okazują się lepsze od tych, które możemy kupić albo wyhodować. – Nie przysięgałem wierności Arturowi – odparł jej tata. – Z Utherem to jest co innego. To był zaprawiony wojownik oraz człowiek Ambrozjusza. Artur to jeszcze chłopiec... – non stop tak główkujesz, panie, po tych wszystkich bitwach, które wygrał? – spytał Lancelot. – utrzymuje swój tron już od ponad roku, bywa twym Najwyższym zwycięzcą, panie. Czy przysięgałeś czy nie, każda bitwa z Saksonami, którą on wygrywa, chroni więc ciebie. Ludzie