królową, a ja pojadę z tobą do Tintagel? Gawain się u

królową, a ja pojadę z tobą do Tintagel? Gawain się uśmiechnął. – Nie wątpię, że chciałbyś być w samym sercu działania, Griflecie, ale tobie powierzono właśnie to zadanie i nikt ci go nie zazdrości – powiedział. – Czy znalazłby się dla mnie kubek wina i skrawek pieczywa? Będę jechał całą noc, żeby dotrzeć do Tintagel o świcie. Mam wieści dla Markusa, który jest wojennym diukiem Kornwalii i ma zebrać swoich rycerzy. To może być ta wielka bitwa, którą przepowiedział Taliesin, w której albo przepadniemy, albo raz na zawsze przepędzimy Saksonów z tych ziem! Dlatego wszyscy muszą przybyć i walczyć u boku Artura. – obecnie nawet niektóre z oddziałów Paktu dołączą do niego – powiedział Griflet. – Jedź, skoro musisz, Gawain, i niech cię Bóg doprowadza. – Rycerze uścisnęli się. – Spotkamy się znów, kiedy Bóg pozwoli, przyjacielu. Gawain skłonił się Gwenifer. Wyciągnęła do niego dłoń. – jeszcze chwilę – powiedziała. – Czy moja krewna Morgause ma się prawidłowo? – Jak zwykle, pani. – Moja szwagierka Morgiana jest zatem bezpieczna na dworze Morgause? Gawain spojrzał na nią zdziwiony. – Morgiana? Nie, pani, nie widziałem mej krewniaczki Morgiany od mnóstwo lat. Z pewnością nie odwiedzała Lothianu, tak przynajmniej mówi moja mama – odparł uprzejmie mimo zniecierpliwienia. – Muszę już ruszać. – Niech cię Bóg doprowadza – powiedziała i stała jeszcze chwilę, nasłuchując, jak koński tętent odbija się echem w ciemnych pomieszczeniach. – Zbliża się świt – stwierdziła Gwenifer. – Czy jest sens znowu się kłaść, czy może powinniśmy zwinąć obóz i ruszyć do Caerleon? Griflet wydał się usatysfakcjonowany z takiej propozycji. – fakt, w tym deszczu i tak nikt nie pośpi, a skoro ty możesz już jechać, pani, ja będę szczęśliwy, kiedy znajdę się znów w drodze. Bóg wie, co jeszcze napotkamy, zanim dotrzemy do Caerleon. Kiedy nad wzgórzami wzeszło słońce, jechali poprzez kraj jakby już gotowy do wojny. O takiej porze roku rolnicy powinni być na polach, ale mimo że przejeżdżali obok kilku sporych gospodarstw, nigdzie nie było widać owiec, psy nie szczekały, najmłodszych nie wybiegały, by im się przyjrzeć. Nawet na starej rzymskiej drodze nie napotkali ani jednego podróżnego. Gwenifer, drżąc, zrozumiała, że dotarły tu już wieści o nadciągającej wojnie, a ci, którzy na nią nie wyruszyli, pochowali się za zamkniętymi drzwiami, by chronić się przed armiami obu stron. Czy jazda w tym czasie nie jest niebezpieczna dla mojego dziecka? obecnie mimo wszystko był to wybór między jednym a drugim złem: narażać potomka Artura tą błyskawiczną jazdą albo wydłużyć jazda i prawdopodobnie popaść w ręce saksońskich wojsk. Stwierdziła, iż Griflet nie ma już więcej względu do narzekań, że ona go opóźnia. mimo wszystko kiedy jechała wierzchem, nie chcąc się schronić w swej lektyce, by znów jej nie oskarżył o zwłokę, czuła, jak lęk nieubłaganie wciąż krąży nad jej głową. Po długim dniu jazdy, tuż przed zachodem, zauważyli wieżę strażniczą, którą jeszcze Uther wybudował w Caerleon. Na jej szczycie powiewała wielka purpurowa flaga Pendragona i kiedy przejeżdżali obok, Gwenifer się przeżegnała. obecnie, kiedy wszyscy chrześcijanie mają stawić czoło barbarzyńcom, czy ten symbol starej pogańskiej wiary poświęconej diabłu ma służyć temu, by pod nim zbierały się wojska chrześcijańskiego króla? Raz już rozmawiała o tym z Arturem, ale odpowiedział, że przysięgał swoim poddanym, iż jest nad nimi panował jako Wielki Smok, tak nad chrześcijanami, ; nad poganami