Skrzywiła się. Dlaczego miała traktować wizytę swojej w
Skrzywiła się. Dlaczego dysponowała traktować wizytę własnej swojej siostry jako dzieło diabła? Niech ojciec Columba gada sobie, co chce; może przynajmniej ten jego Bóg jest mądrzejszy od niego. Co, pomyślała Igriana, powstrzymując chichot, wcale nie byłoby takie trudne. być może ojciec Columba został księdzem, ponieważ żaden zakon Druidów nie chciał posiadać w swoich szeregach takiego głupca. taki Bóg Chrystus wydawał się nie zwracać uwagi na to, że jego księża są głupi, jeśli tylko potrafili mamrotać swoje msze oraz trochę pisać oraz czytać. Ona, Igriana, dysponowała więcej zakonnej wiedzy niż ojciec Columba oraz kiedy chciała, mówiła lepszą łaciną. Nie uważała się za osobę wykształconą; nie dysponowała dość samozaparcia, by studiować głębszą wiedzę Starej Religii albo brać udział w Misteriach w stopniu znacznym, niż było to absolutnie wymagane od córki Świętej Wyspy. i mimo, że nie była wtajemniczona w żadne Misteria, wśród tych zromanizowanych barbarzyńców mogła uchodzić za prawidłowo wykształconą damę. W małej komnacie zamkowej, do której w pogodne dni wpadały słoneczne promienie, jej trzynastoletnia młodsza siostra Morgause, już zapowiadająca się na piękną kobietę, ubrana w luźną domową szatę z srogiej wełny oraz stary zniszczony płaszcz Igriany, zarzucony na ramiona, beznamiętnie przędła podłużnym wrzecionem, nawijając nierówną przędzę na rozchwiany kołowrotek. Na podłodze u jej stóp mała Morgiana turlała stare wrzeciono jak piłkę, wpatrując się w esy-floresy, które wywijał nierównomierny kształt wrzeciona. Dziewczynka co chwila obracała je w innym kierunku swymi pulchnymi paluszkami. – Nie należy już tego przędzenia? – poskarżyła się Morgause. – Bolą mnie palce! Dlaczego cały okres muszę prząść oraz prząść, jakbym była dworką? – Każda dama musi się nauczyć prząść – skarciła ją Igriana, wiedząc, że tak właśnie powinna zrobić. – A twoja nitka to prawdziwa klęska, raz niegruba, raz gruba... Palce przestaną cię boleć, kiedy je przyzwyczaisz. bolące palce są oznaką twojego lenistwa, ponieważ nie zahartowały się do owej obowiązków... – Wzięła od Morgause wrzeciono oraz kołowrotek oraz zaczęła je obracać z niedbałą łatwością; pod jej wprawnymi palcami nierówna przędza wygładzała się w idealnej grubości nitkę. – Patrz, trzeba prząść tę przędzę, nie robiąc supełków... – Nagle znudziło jej się zachowywać tak, jak powinna. – Ale dziś możesz odłożyć wrzeciono. Zanim minie południe, będą tu goście. Morgause spojrzała na nią zdziwiona. – Nic nie słyszałam – powiedziała. – Nie było też żadnego gońca z wiadomością! – To mnie nie dziwi – odparła Igriana. – bo oraz nie było gońca. Otrzymałam Przesłanie. Viviana jest w drodze na zamek. i jest z nią Merlin. – O tym ostatnim osobiście nie wiedziała, dopóki tego nie powiedziała na głos. – Więc możesz zaprowadzić Morgianę do niani, a osobiście iść oraz włożyć świąteczną szatę, tę farbowaną szafranem. Morgause ochoczo odłożyła wrzeciono, ale zatrzymała się oraz spojrzała na Igrianę. – Moja szafranowa suknia? Dla mojej siostry? – Nie dla naszej siostry, Morgause, ale dla Pani Świętej Wyspy oraz dla Posłańca Bogów. – Igriana upomniała ją ostro. Morgause wpatrywała się we wzór na posadzce. Była wysoką, mocną wybranką, dopiero zaczynającą smukleć oraz dojrzewać; jej gęste włosy były rudawe, jak u Igriany, a jasna skóra usiana była piegami, choć usilnie stosowała okłady z mleka oraz błagała zielarkę o napary oraz maści, żeby się ich pozbyć. miała dopiero trzynaście lat, a była już tak wysoka jak Igriana oraz zanosiło się, że jest dodatkowo wyższa. Niezgrabnie podniosła Morgianę oraz wyszła. Igriana zawołała za nią: – Powiedz niani, żeby ubrała dziecko w świąteczną sukienkę, a później możesz małą przynieść tutaj. Viviana dodatkowo jej nie widziała. Morgause odburknęła złośliwie, że nie widzi powodu, dlaczego duża kapłanka miałaby chcieć oglądać berbecia, ale że mruknęła to pod nosem, Igriana dysponowała wymówkę, by nie