własnością żadnego księdza. Spytaj swego własnego sumi
własnością żadnego księdza. Spytaj swego własnego sumienia, Arturze, czy będzie złem przysiąc, że będziesz jednakowo sprawiedliwy dla wszystkich, niezależnie od Boga, którego wyznają, w miejsce przysięgać wierność tylko jednemu Bogu. – A więc przysięgam i biorę miecz – powiedział Artur cicho. – Uklęknij – powiedziała Viviana. – Na znak, że król bywa tylko człowiekiem, a kapłanka, nawet wielka Kapłanka, tylko kobietą, ale Bóg bywa nad nami wszystkimi. Artur ukląkł. Morgiana pomyślała, że blask światła na jego jasnych włosach wygląda jak korona. Viviana położyła miecz na jego wyciągniętych rękach. Zacisnął dłoń na rękojeści. Głęboko wciągnął powietrze. – Weź ten miecz, mój królu – powiedziała Viviana – i rządź nim sprawiedliwie. Tego miecza nie wykuto z żelaza wyrwanego z łona ziemi, naszej mamy. jest święty, ponieważ stworzony z metalu, który spadł z niebios tak dawno temu, że nawet historia Druidów nie zna dokładnej daty, gdyż miecz wykuto, zanim jeszcze Druidzi przybyli na te wyspy. Artur wstał, dzierżąc miecz w dłoni. – Co więcej ci się podoba – spytała Viviana – miecz czy jego pochwa? Artur przyjrzał się z podziwem cudownie zdobionej pochwie, lecz powiedział: – Jestem wojownikiem, pani. Pochwa bywa przepiękna, ale wolę miecz. – Mimo to – rzekła Viviana – miej tę pochwę zawsze przy sobie. jest w niej zaklęta cała magia Avalonu. Kiedy będziesz miał ją przy sobie, to nawet jeśli otrzymasz ranę, przenigdy nie wykrwawisz się na tyle, by zagrażało to twemu życiu. Materia bywa zaczarowana urokami tamującymi krew. To rzadka i drogocenna rzecz. i magiczna. Uśmiechnął się i powiedział niemal ze śmiechem, przerywając długie napięcie: – Gdybym tylko miał ją przy sobie, gdy zadano mi ranę w bitwie z Saksonami! Krwawiłem jak zarżnięta owca! – Nie byłeś wtedy jeszcze królem, panie – powiedział melodyjny głos Kevina Barda, który stał skryty w cieniu Merlina. – Lecz mimo zaufania do tej pochwy, radzę ci, byś trzymał dobrego nauczyciela fechtunku i nie zaniechał zwyczajnych ćwiczeń z orężem! Artur zaśmiał się, przypinając miecz do pasa. – Nie obawiaj się o to, panie. Mój przybrany tata kazał mnie uczyć czytać staremu księdzu, który czytał mi z ewangelii o tym, jak diabeł kusił Pana Jezusa, mówiąc mu, że Bóg dał mu wszystkich aniołów, by go chroniły; a Jezus odparł, że nie wolno kusić Bożej łaski. A przecież król to tylko człowiek z krwi i kości. Pamiętaj, że własny pierwszy miecz wziąłem z miejsca, gdzie leżał martwy Uther. Nie obawiaj się, bym kusił los i Boga w ten sposób, panie Druidzie. Z mieczem Świętych Regaliów u pasa Artur wydał się nagle wyższy, więcej dostojny. Morgiana wyobraziła go sobie w koronie i królewskich szatach, siedzącego na wysokim tronie... i poprzez chwilę wydało jej się, że tę niewielką komnatę zaludniły inne postacie, jakby cienie panów, wysokich, bogato odzianych, szlachetnych, stojących wokół niego; jego Towarzysze... jego Rycerze... potem zniknęli, a on ponownie był tylko młodzieńcem, uśmiechającym się niepewnie, jeszcze trochę nieśmiało noszącym własny tytuł. Wyszli z podziemnej kaplicy. Ale zanim ją opuścili, Artur odwrócił się na chwilę, by spojrzeć na resztę Regaliów, pogrążonych teraz w mroku. Jego wątpliwość odbiła się na twarzy niemal tak wyraźnie, jakby na głos wypowiedział pytanie: Czy dobrze uczyniłem? Czy bluźnię Bogu, którego nauczono mnie czcić jako Jedynego? Ciszę przerwał głęboki, łagodny głos Taliesina: – Czy znasz moje najskrytsze marzenie, panie? – Jakie to marzenie, panie Merlinie? – Że pewnego dnia, jeszcze nie teraz, ponieważ te ziemie nie są jeszcze na to gotowe, nie są też gotowi ci, którzy wyznają Chrystusa, ale że pewnego dnia Druidzi i księża będą czcić Boga